Pożegnanie kolegi Antoniego
PRO MEMORIAM
„Gdy wybije mej śmierci godzina,
Pochowajcie mnie w kniei zielonej…
Niech nade mną zaszumi gęstwina
Hymn myśliwski radości minionej…
Kiedy wiosna radosna nastanie,
Niech nade mną pieśń głuszca posłyszę,
Niechaj słonek miłosne chrapanie
Do snu moją mogiłę kołysze…
Gdy po letnim szaleństwie zieleni
Szczere złoto odkryje konary,
Gdy nadejdzie cudny czas jesieni,
Niech nade mną zgrają ogary…
Na ten głos duszy tak miły
Żar zakusi w sercu wystudzonym –
I ożyje, i wstanę z mogiły,
Chwycę broń i polecę za gonem…”
Fragment pieśni myśliwskiej Juliana Ejsmonda – Przegląd myśliwski – Łowiectwo polskie Nr 12, 1923.
Św.P. Kol. Antoni MIELEWCZYK urodził się 11 lutego 1927 roku, do Polskiego Związku Łowieckiego przystąpił w roku 1974, od początku w Kole Łowieckim OSTOJA w Szczecinku.
Odznaczony medalem „Zasłużony dla Łowiectwa Ziemi Koszalińskiej” w roku 1997 oraz „Brązowym Medalem Zasługi Łowieckiej” w roku 2010.
Łowiectwo traktował w sposób szczególny, obdarzając knieje i żyjące w niej zwierzęta z należytym szacunkiem. Zawsze w kontakcie z kolegami był wyrozumiały i sprawiedliwy a jego oceny i wnioski znajdowały posłuch i zrozumienie wśród pozostałych kolegów z Koła Łowieckiego.
W swoim życiu uwielbiał wykonywać dwie rzeczy – pracę kierowcy, którą wykonywał przez całe życie zawodowe oraz łowiectwo w którym był do końca rozmiłowany.
W wieku 87 lat dołączył do zastępów Św. Huberta, stając w równym szeregu z innymi znamienitymi Kolegami Nemrodami i cytując utwór J Ejsmonda:
Żar zakusi w ich sercach wystudzonych –
I ożyją, i wstaną z mogił,
Chwycę broń i polecą za gonem…
Zmarł 18 sierpnia 2014r. Pogrzeb odbył się w dniu 21.08.2014 na Cmentarzu Komunalnym w Koszalinie.
Zarząd Koła Łowieckiego składa na ręce małżonki oraz rodziny Św.p. kol Antoniego szczere kondolencje łącząc się w żalu po odejściu „człowieka”.
zostaną po nich buty i telefon głuchy
tylko co nieważne jak krowa się wlecze
najważniejsze tak prędkie że nagle się staje
potem cisza normalna więc całkiem nieznośna
jak czystość urodzona najprościej z rozpaczy
kiedy myślimy o kimś zostając bez niego
Nie bądź pewny, że czas masz bo pewność niepewna
zabiera nam wrażliwość tak jak każde szczęście
przychodzi jednocześnie jak patos i humor
jak dwie namiętności wciąż słabsze od jednej
tak szybko stąd odchodzą jak drozd milkną w lipcu
jak dźwięk trochę niezgrabny lub jak suchy ukłon
żeby widzieć naprawdę zamykają oczy
chociaż większym ryzykiem rodzić się niż umrzeć
kochamy wciąż za mało i stale za późno
Nie pisz o tym zbyt często lecz pisz raz na zawsze
a będziesz tak jak delfin łagodny i mocny
Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
i ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą
i nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości
czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia pierwszą
ks. Jan Twardowski